wtorek, 23 sierpnia 2022

RIPnięty grafik 2.0

To tytuł drugiego felietonu z książki [Z RIPownika podstarzałego graFIKa]. To ciąg dalszy wyjaśnienia, o co mi chodzi z tym RIPem.

O czym to ja miałem powiedzieć? A tak, chciałem wyjaśnić, skąd się wziął nagłówek dla tych całych opowieści. Dziwnej treści. W których i projekt szeleści. Gdzie spotykają się grafika, poligrafia i muzyka.

A zatem pierwsza myśl była, by było... z pamiętnika. W tym kontekście, że grafik pisze o tych sprawach, które pamięta. Niekoniecznie z określoną chronologią, bo o tę po latach może być trudno. Po prostu miało chodzić o wspomnienia, komentarze współczesne bardziej lub mniej. Pamiętnik, to takie słowo osobiste, które wiele w sobie mieści. Potem miało być... z rysownika. Już bliżej profesji. Bo skoro jest grafik, to musi być i rysowanie. Tworzenie, kreowanie, myśl, koncepcja, która następnie za pomocą różnych środków i narzędzi przenoszona jest do rzeczywistości cyfrowej. O tych przyborach toaletowych grafika też kiedyś będzie można napisać [o, muszę dołożyć tę myśl do notatnika]. I przyszła refleksja. Jakie słowo połączy zarówno zamysł artystyczny i graficzny z procesami drukowania? 

Oczywiście, odpowiedź nasunęła się sama. RIP. Mam bzika na punkcie RIPa. Jestem RIPnięty. Zatem mikrokrótko, co to jest ten RIP, że można na jego punkcie oszaleć. Mądra i trudna literatura znajdzie nam wiele definicji, ale my tutaj tego nie chcemy. Dlatego cytując samego siebie, czyli mówiąc własnymi słowami, RIP to zarówno urządzenia [np. komputer z odpowiednim oprogramowaniem], jak i sam proces zamiany grafiki, zdjęcia, tego  wszystkiego co chcemy wydrukować na... No właśnie, na język zrozumiały dla drukarki. To tłumaczenie z graficznego na poligraficzny. Przełożenie wektorów lub pikseli [o nich też kiedyś będzie] na raster. O rany, kolejne trudne słowo. Co za tłumaczenie. Nieznane przez  nieznane. 

Otóż wyobraźcie sobie, że prawie wszystko co się drukuje na świecie, drukuje się za pomocą czterech rodzajów kropek. Koniec kropka. Zanim opowiem ciąg dalszy tej fascynującej  historii, po prostu weźcie lupkę, weźcie jakąś książkę, czasopismo [a wierzę, że takowe macie, bo jesteście ludźmi Kólturalnymi] i przekonajcie się sami. To piękne zdjęcie, ten rysunek, ta grafika w powiększeniu okazuje się być tylko i wyłącznie kompozycją kropek. Rozczarowani czy zafascynowani? Mnie to ujęło i to zauroczenie trwa już ponad dekadę.


FLEKS FERDINAND [YOU COULD HAVE IT SO MUCH RASTER]
inspiracja: FRANZ FERDINAND [YOU COULD IT SO MUCH BETTER]

Jak nie macie lupki, to spójrzcie sobie na okładkę płyty Franza Ferdinanda [You Could Have It So Much Better]. Sympatyczna buźka cała jest w kropeczkach. Ospa? Nie, fuj. To piękny rasterek użyty tutaj jako celowy zabieg artystyczny. Tak, w dość tanecznych, szkockich rytmach można się tutaj zachwycić nad zRIPowanym rastrem. Tak, jestem RIPnięty na punkcie RIPa.

Z graficznym pokręceniem / podstarzały graFIK


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Harmonia rządzi, harmonia radzi, harmonia nigdy was nie zdradzi

Ten numer DTPzine został wzięty w... harmonię.  A tak, harmonia tu, harmonia tam. Harmonia  z boku, do góry, na dole i jeszcze z drugiej str...