wtorek, 26 września 2023

Gotyk na dotyk, dziura na deser? Papier ilustr. kl. V, 70 g, 610X860/16. Przepis na kleik ryżowy, ale nie do jedzenia. Drzeworyty japońskie fajne są. Pantomima w tonacji d-moll-k

 O czym to ja miałem powiedzieć? A teraz opowiem Wam o domieszce gotyckiego myślenia. Ha, ki RIP? Jak na Toruń, co takim ideałem nie jest, bo ma dziury i stawia na kafkowską atmosferę, to przyznam - w takich warunkach ten gothic jak najbardziej się sprawdza. Trudno nie myśleć gotykiem, a jak gotyk, to od razu [Gothic] Paradise Lost się kłania. Ale o nim już kiedyś było. A nie było, że w Toruniu gotyk na dotyk. Dlatego że tutaj, po Krakowie, znajduje się największa liczba autentycznych zabytków i sztuki, i architektury gotyckiej w Polsce. I gotyckich dziur? No nie, uczepiłem się tego jak psiego ogona. To świetny slogan promocyjny, ale teraz nie o tym miało być.

A o grafice warsztatowej. Po to między innymi tutaj przyjechałem. I pora na to, co lubimy najbardziej... Redaktor naukowy WPLiS, Jerzy Mazurek. Książka omawia technikę druku wypukłego, wklęsłego i płaskiego przy drukach artystycznych i użytkowych jedno i wielobarwnych. Ponadto zawiera podstawowe wiadomości z zakresu fotografii i zaznajomi czytelnika z rodzajami papierów i farb stosowanych w drukarstwie. Praca jest przeznaczona dla artystów grafików, retuszerów zatrudnianych w przemyśle graficznym. Może również służyć jako pomoc naukowa dla studentów Akademii Sztuk Plastycznych, dla uczniów Technikum Poligraficznego oraz dla kadr technicznych w czasopismach i wydawnictwach. WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE. O, czy o tym miało być?

No nie, bo miało być to. WPLiS, Warszawa, 1955, Wydanie I, Nakład 5.125 egz., Ark. wyd. 10,55, Ark. druk. 10,375, Format A5, Papier ilustr. kl. V, 70 g, 610X860/16, Rękopis oddano do składania 8.III.55. Podpisano do druku 22.VI.55. Druk ukończono 6.7.55. Symbol 40030/L2 Cena zł. 16. Wrocławska Drukarnia Dziełowa - Przedsiębiorstwo Państwowe - Zam. 58A - F-6-2254. No magia, magia, magia. Czujecie ten dreszczyk emocji, gdy czytacie stopki wydawnicze starych książek? Poezja! A o co chodzi? O książkę [Druki artystyczne i użytkowe] Jerzego Wernera. Na okładce tekst o składzie książki lekko pochylony. [Kompozycja karty książkowej zależna jest w pierwszym rzędzie od wyrobienia fachowego.... składacza...] Część tekstu ukryta pod tytułem wersalikami. [DRUKI] wersalikami czarne z żółtym konturem. [ARTYSTYCZNE I UŻYTKOWE] mniejsze, pod spodem, kontur już na tyle gruby, że zlewa się w jedną całość. W górnym prawym rogu fragment autotypii. A na środku model koloru CMY. Klasyczne trzy kółka pokazujące mieszanie barw. Bardziej poligraficzna okładka nie mogła się zdarzyć tej książce.

Po co o niej mówię? O takim starociu, który ma już prawie 70? Dziadek przecież. A nie nabyłem jej w [Kafce]. Tam nowe książki mają. Tę książkę znalazłem w pewnej zacnej instytucji wśród książek skazanych na stracenie. Na wywalenie, podarcie, spalanie. Nie wiem co oni tam chcieli z tymi książkami zrobić. Może z papieru tej książki powstałby papier na nowe książki? Akurat mało prawdopodobne. W każdym razie wziąłem książkę w swoje ręce. I w tych swoich ręcach [tak napisałem, bo tak mi się podobało, niech się poloniści nie pienią] tę książkę w pociągu trzymałem i gorliwie czytałem o drzeworycie, miedziorycie, akwaforcie i akwatincie. A tutaj wszystko jest na ten temat. Przepisy na kleje, trawienie, kamienie. O, i nawet przepis na sporządzenie emulsji do papieru przedrukowego o gruncie suchym. Oto on: 3 dkg mąki pszennej, 2 dkg gumy arabskiej, płynne białko z jednego jajka, 10 kropel terpentyny francuskiej. Emulsję rozcieńcza się dodając letniej wody przegotowanej, a jeżeli chcemy przechowywać ją przez dłuższy czas, to należy do niej dodać 20 kropel formaliny. Właśnie, to ta substancja, w której można sobie mózgi i inne części ciała przechowywać? Ta, ta, ale nie o tym miało być.

A o drzeworytach japońskich. Bo skoro jechałem na konferencję, a na tej konferencji, nie wiem jakim cudem, udało mi się zakwalifikować na warsztaty drzeworytu japońskiego, to nie chciałem być taki całkiem w niewiedzy. Coś tam wiedziałem, ale chciałem więcej. Sztuka drzeworytnicza przywędrowała do Japonii z Chin. I tam też na początku robiono drzeworyty jednobarwne i następnie je kolorowano ręcznie. Drzeworyty wielobarwne zaczęto wyrabiać dopiero w XVII wieku. A może już. Taki rekordzista to ma nawet 30 kolorów! Tyle się dowiedziałem. I jeszcze, że obraz konturowy wykonuje się na bardzo cienkim papierze i przylepia go rysunkiem do deski drzeworytniczej za pomocą kleju ryżowego. Rysunek przebija na drugą stronę papieru i można go dokładnie wyciąć. Poszczególne kolory rozmieszcza się na oddzielnych odbitkach, które drzeworytnik przykleja do desek i wycina nożykiem. A farba jest oczywiście z... kleju ryżowego, który miesza się z farbą odpowiedniego koloru, utartą na puder. I taką farbą powleka się deskę, odpowiednio rozprowadza za pomocą pędzla z końskiego włosia... ha, ale tego w książce już nie było, tego dowiedziałem się na warsztatach.

KERNING  [DUPLEX]
inspiracja: KESTRELLA [D-MOLL-K]

A po warsztatach, żeby znów zakłócić chronologię, zagrała formacja KEstrella. To znaczy oni zagrali pierwsi, przed Rosengarden i Agnis. KEstrella to właściwie Wioleta Kowalczyk: wokalistka, autorka muzyki oraz tekstów. Przyznam, że bardzo trudno zdefiniować mi tę muzykę, co oczywiście jest zaletą. Dla przykładu utwór [Nienawiść] jest bardzo poetycki, pantomimiczny, teatralny - z porcją rocka, ale nie w stylu Gloomy Grim czy Alice Cooper. To czysta teatralność. [Pustka] to kompozycja o wolnym tempie, w której pojawia się śpiew a cappella, flet poprzeczny, chóralistyki - to z kolei czysty eklektyzm, romantyzm, liryzm, balet - bez rocka. [Cichy krzyk] zaczyna się fortepianowo, potem mamy ostre rockowe szarpanie i klasyczny patetyczny rock symfoniczny. W [Samotności], który jest prostszy kompozycyjnie, bardziej surowy, brudny, to nawet muzyka mocno przyśpiesza, wręcz osiąga punkt szału z wrzaskami i nawet growlami ughrrr! [Siła] również jest dynamiczna i żywa, z fajnymi wstawkami klawiszowymi. Za to [Pokora] i [Nadzieja] to kameralne pieśni z fortepianem i fletem. I co? A Arch Enemy. To cover tej death metalowej formacji. I tu jest mega brutalnie, ostro, brutalnie z growlami i symfoniką! Aż trudno uwierzyć, że KEstrella może mieć tak wiele twarzy. A ma. I to się spina. Jak klej ryżowy, co spina farbę do drzeworytów. Jak [druki artystyczne i użytkowe], co spinają wszystkie techniki w jednej, zgrabnej książce. A, fajny tytuł płyty ma KEstrella. [d-moll-k]. I love it.

z graficznym pokręceniem / podstarzały graFIK

wtorek, 19 września 2023

Wielka piernikowa dziura, hurra?! Kafkaesk, czyli paraboliczny obraz rzeczywistości. Na Szewskiej fajna księgarnia jest. W niej 100 zakazanych książek. Rosengarden to Rosengraden, a nie Moonlight

O czym to ja miałem powiedzieć? A teraz opowiem Wam o tym, że nie tylko wybitnymi kobietami Toruń stoi. Oczywiście, bez Koperniki nie byłoby miasta, promocji, hałasu. Bez Ciechowskiej nie byłoby konferencji, na którą się udałem, bo nie byłoby placu, przy którym można by zbudować tak piękne centrum konferencyjne, które nazwano [Jordanki]. Bez Wisły nie byłoby pięknych bulwarów. A właśnie. I tutaj mnie macie. Tak naprawdę to pojechałem do Torunia nie kupić kónia, tylko by zobaczyć bulwary nadwiślańskie. Ha! Ależ miałem satysfakcję, poczułem się jak u siebie w Pyrlandii. Toż to jedna wielka dziura! Tylko czy o tym miało być?


No dziura! Gdyby Biden leciał nad Toruniem, to tak samo jak nad Poznaniem, z jego ust wydobyłoby się jakże prawdziwe stwierdzenie: faktycznie, duże tu macie zniszczenia. A tu masz, nie front, a dziury wielkie są. Nie wiem na jak długo, ale póki co nie ma tam bulwarów. Czołgi są, to znaczy koparki są. Remont robią. Jak skończą, to ma być pięknie. Było pięknie, będzie piękniej? Dziur nie będzie? Jak na moście widokowym się pojawiłem, to oniemiałem. Gdzie jest ten piękny widok? A jest, tyle że z  bulwardziurą na pierwszym planie. Ale chyba nie o tym miało być.

Wyżywam się trochę na tym mieście, które tak bardzo lubię. Nie przestałem go lubić. Nawet mimo tego, że te bulwary nie są jedną, jedyną dziurą. Znów pogmatwam trochę chronologię. Jak wracałem, to tym razem miast na dworzec główny udałem się na Toruń Główny. A cóż tutaj? Wielka dziura? Pewnie. Dziura funkcyjna powiedziałbym. Dziura do przejścia na perony. I to cały dworzec. A raczej jego brak. A raczej dworzec zastępczy w baraku. Znów jak w stolycy Wielkopolski. Dworzec, w którym nie wiadomo o co chodzi. No chodzi o remont. Jak się skończy to będzie pięknie. Tylko, że znów nie o tym miało być.

Tak, Toruń zafundował mi kafkowską sytuację. Czyli kafkaesk. Czyli uczucie mrocznej niepewności, zagadkowego i niesprecyzowanego zagrożenia. Czarny humor? Deformacja groteskowa, paraboliczny obraz rzeczywistości? Cóż, bardzo wyszukane określenie na ten cały dziurowy bałagan. Ale z tym Kafką [czyli z tym od Franza Kafki] wcale nie jest od rzeczy. Bo w Toruniu przy ulicy Szewskiej 2 znajduje się księgarnia, która nazywa się... Kafka. No właśnie, wreszcie jakieś konkrety.

Tak, to konkretna księgarnia. Może nie jakichś imponujących rozmiarów, ale imponująca atmosferą, księgozbiorem i wspaniałym personelem. Tak, RIPnięty spędził tutaj wraz ze swoimi dziewczętami sporo czasu. Ha, przyznam szczerze, że mega zaskoczyło mnie to, co tutaj znalazłem. Dla przykładu: [Gadka. W sześćdziesiąt języków dookoła Europy], Gaston Dorren. [Wystrzegaj się Futury], Thomas Douglas. [Babel. W dwadzieścia języków dookoła świata], Gaston Dorren. [Kameliowy Sklep Papierniczy], Ito Ogawa. [Księgi niesamowite, pisarze niezwykli], Radosław Jarosiński. [100 zakazanych książek], Bald Margaret , Karolides Nicholas J. , Sova Dawn B. [Księga w nie-ludzkim świecie. Motyw Księgi w postapokaliptycznych przekazach literackich i filmowych przełomu XX i XXI wieku], Karolina Wierel. [Kierunek zwiedzania], Marcin Wicha. [Sekrety kolorów], Kassia St. Clair. [Bibliomania], Asselineau Charles, Flaubert Gustave, Nodier Charles. [Biblioteka szaleńca. Największe kurioza wydawnicze], Edward Brooke-Hitching. [O kocie, który ratował książki], Sosuke Natsukawa. [Pokaż mi swoją bibliotekę], Aleksandra Rybka. [Biblioteki. Krucha historia Andrew Pettegree], Arthur der Weduwen. Nieźle jak na taką niewielką księgarnię, prawda? Tyle książek o książkach w jednym miejscu! A to nie wszystko, pan księgarz wyszukiwał coraz to nowe tytuły. Ostatnią z wymienionych pozycji posiadałem, dwie pierwsze zakupiłem, bo już od dawna chciałem je mieć. I to z niespodzianką zakupiłem, bo drugą z nich w prezencie otrzymałem. Ot, taka promocja Wydawnictwa Karakter. Naprawdę, poczułem się w tej księgarni mały, malusi. Jak skarcony gotycki żak. Tak.

RASTERGARDEN  [HEATSEAT]
inspiracja: ROSENGARDEN [HEJT]

Dlatego na moment wróćmy do [Romantic Rock & Synth-Gothic Night]. Drugim od końca zespołem, który wystąpił tego wieczoru, czyli przed slavic witch Agnis, był Rosegarden. Ha, a tutaj starzy znajomi z czasów, kiedy RIPnięty pracował w wydawnictwie fonograficznym. Wspaniałe to były czasy. W Rosengarden występują, grają i śpiewają znani z Moonlight: Maja Konarska i Andrzej Kutys. No proszę! Czy raczej, ja pierniczę! Kto by się spodziewał. Cyan z magentą się nie zejdzie, a tu taka ekipa. No extra! Po tej ekscytacji czas przyszedł na zapoznanie się z twórczością formacji. I, jak się pewnie domyślacie, niedaleko pada raster od rastra. Muzycznie Rosengarden zbliżony jest do twórczości Moonlight. Z którego okresu działalności? W sumie trudno powiedzieć. Jednak Rosegarden, to Rosegraden, a nie Moonlight. Przyjaciele zespołu nazywają tę muzykę [atmosferic romantic progressive rock]. Szczerze? Trafnie. Bo jest tutaj i rockowy pazur. I progresywne brzmienia rocka, i sentymentalne pasaże. Wszystko to znajduje się w [Balladzie o zabijaniu]. Bardziej zadziorny, szarpany i dynamiczny jest [Hejt] - tutaj też są chórki. W [Ostatni dzień] klawisze wywijają takie progresy, jakby faktycznie to były ostatnie minuty ich grania. Z kolei [Nim minie czas] jest niby spokojnie, ale tym razem to gitara wyprawia tutaj niesamowite rzeczy. Tak. Rosengarden bardzo oryginalnie wypełnia dziurę po Moonlight, ciekawe czy Toruń ogarnie dziury na bulwarze i dziury na miejskim dworcu. Takie to kafkowskie doznania mnie tam spotkały, a nie po to tam przecież pojechałem.  

z graficznym pokręceniem / podstarzały graFIK

wtorek, 12 września 2023

Kopernika i Newtona kobietami były? Brak chronologii to już norma. Rozszczepione tęcze drażnią i gubią kolory. Rainbow Girls i gothic metale opanowały Toruń. Slavic witch na koniec

O czym to ja miałem powiedzieć? A teraz opowiem Wam o tym, o czym zupełnie nie spodziewacie się, że Wam opowiem. Tak, RIPa z rastrami temu, kto przewidziałby, że kolejna gawęda będzie o sprawach, które miały miejsce dokładnie rok później? Ha! Wiedziałem, że nikt na to nie wpadnie, dlatego nie miałem obaw o tego RIPa z rastrami. Ani przez moment nie czułem się zagrożony. Bo w tym momencie zaskoczyłem sam siebie. Wywinąłem sobie numer nie z tego z RIPa? A z jakiego? No cóż, sam nie spodziewałem się, że z Krakowa przeniosę się do Torunia. Z grodu Kraka do grodu Kopernika i piernika. Kopernik była kobietą - pytają gadżety reklamowe z tego miasta? Kobiety z kobietą - manifestują kobiety właśnie w czasie marszu równości, który akurat w Toruniu szedł. Ciekawe miasto, tylko czy o tym miało być?


Jak to? Co tu się wydarzyło? Dopiero co odkryłem godny antykwariat nieopodal ambasady śledzika, zmniejszyłem wynik meczu z antykwariatami na 1:2 i oddaję walkowera? Mogłoby się tak zdawać. Wpadłem w jakąś czarną dziurę, jakieś załamanie czasoprzestrzeni? Na łeb dostałem, czyli mówiąc prościej, zwariowałem? Rok przespałem, przeleżałem w malignie, śpiączce, udarze? Oj, waż się na słowa, uchowaj RIP. Przez rok to mogłem na przykład te wszystkie książki z Krakowa czytać. Ot co. Od razu najgorsze musiało się wydarzyć. A to może wręcz przeciwnie się stało. Przez ten rok, ot żadna tajemnica, książki mi się czytało. Nic innego mi się nie robiło. Czytało, czytało, czytało. Oj, chciałoby się, chciało. Tak się nie udało. Ale nie o tym miało być.

To po tym wielkim narodowym nicnierobieniu [czytaj: wielkim czytaniu] ruszyłem swoje cztery RIPy i w Toruniewie wylądowałem. Tak, wcześniej też bywałem w wielu ciekawych miejscach, ale skoro chronologii nie ma tutaj za grosz, to o tym opowiem w swoim czasie. Właśnie. Pojechałem na manifę? By wraz z tęczowymi bronić wspaniałego wynalazku Newtona? Hę? Przecież wiadomo nie od dziś, że to przecież Newton wynalazł tęczę. Oj, dobrze, że on już jest R.I.P. Bo nie spałby spokojnie. Jego dzieła mogą trafić na indeksy ksiąg zakazanych. W tym kraju oczywiście. Bo tęcze tutaj niebezpieczne się stały. Władze zabolały. Oj, drażnią kolory, drażnią. Boi się naród rysować tęcze. Drżą dzieci, gdy na rysunku pojawia się to cudne zjawisko natury.

Odważni byli ci, co ulicami grodu piernika przeszli z tęczami. Rozśpiewani z muzyką. I, uwierzycie lub nie, zakończyli swoją manifę akurat na placu Grzegorza Ciechowskiego. Kojarzycie? Powinniście, bo już było o Republice. O Obywatelu GC. A co ja robiłem na tym placu? A konferowałem się. To znaczy nie na placu, a w budynku, który dumnie się wznosi przy tym placu. I akurat mały break był i na przewietrzeniu umysłów mogliśmy się przekonać ile kolorów ma tęcza. Wszystko zaczyna się od czerwonego, który przechodzi w pomarańczowy i żółty, a potem w zielony, niebieski, granat i kończy się na fiolecie. Jak jeszcze kiedyś w tym kraju pojawi się tęcza, to obejrzyjcie sobie. Potem tylko na starych zdjęciach będzie można oglądać.

To ile ma kolorów? Tyle ile Izaak Newton zobaczył. A zobaczył w 1704 roku. Przypomnijmy, że to właśnie ten wielki uczony pierwszy zaobserwował rozszczepienie światła wykorzystując pryzmat. Ale o tym już było i to historia stara jak RIP. Niedobry Newton masonem był? A kto go tam wie, ale faktem jest, że tęczowa flaga stanowiła symbol masońskiego zakonu Order of the Rainbow Girls. To dziewczyńska historia, więc może to dowodzi, że Newton, a wcześniej Kopernik kobietami byli? Ruch LGBT zgubił jeden kolor tęczy - fiolet - albo indygo, może dzięki temu ta tęcza może przetrwa w tym kraju? W każdym razie, nie po to wybrałem się do tego gotyckiego miasta i totalnie nie o tym miało być.

AGATE PAPER  [ONE COLOUR]
inspiracja: AGNIS [ONENESS]

A o gotyku? Też nie. Ale jak się okazało, akurat w sobotę, kiedy wspomniana konferencja miała miejsce, w tym gotyckim mieście, gotycka impreza się odbywała. To też wyjaśniało, dlaczego tak wielu wystylizowanych metalowców na ulicach można było spotkać. No proszę, w jednym mieście i LGBTowcy i gothic metalowcy. I jeszcze graficy, a raczej twórcy. Można? Można. [ROMANTIC ROCK & SYNTH-GOTHIC NIGHT] - tak nazywała się impreza, która odbywała się w Kombinacie Kultury. A na tej imprezie na deser wystąpiła Agnis z Pyrlandii. Cóż, trochę spłaszczyłem tutaj postać Agnieszki Leśnej. Bo tak naprawdę jest ona wiedźmą królującą w świecie, w którym światłość splata się z ciemnością... Nie czas i miejsce by opisywać tutaj całą, pokaźną karierę Agnis. Chciałbym tutaj zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Wspaniałe, poetyckie, mistycznie starannie dopracowane teledyski. Nie dziwię się, że mają blisko milion wyświetleń. Dwa, na album [Oneness]. Zawiera on 10 kompozycji utrzymanych w klimatach mystical dark pop. Trochę mi się kojarzy z Fading Colours, trochę tutaj depeszów czy najincznejlsów. Muzyka zróżnicowana, ale spójna. Bo [I Am The Light] to spokojna, stonowana kompozycja, [Gray Magic] jest już bardziej rozkręcony i ma chórki, i recytacje, [Sol Invictus] jest dynamiczny, orkiestrowy i tak mi jakoś z Artrosis się kojarzy, a [Slavic  Witch] to rytuał, recytacje - utwór z polskim tekstem i trans, obłęd, mistycyzm. Świetna rzecz, ciekawa okładka - na niej Agnis w kolorach bijących po gałach - istne wcielenie wedyjskiego boga ognia Agni. Tak to się dzieje w Toruniu - herezje, LGBT, tęcze, wiedźmy - unikalny klimat gotyku. I konferencje, ale o nich może następnym razem.

z graficznym pokręceniem / podstarzały graFIK

wtorek, 5 września 2023

Budynek C czyli punk rockowa wściekłość, oldschoolowy sznyt i bezkompromisowe flow. Życie to podwórko?

Gdzie jest Budynek C w L.? Od strony D. czy N.? A może od podwórka? 

O, właśnie! Blisko, bliżej. [Życie to podwórko]. A na tym podwórku Budynek C? Gdzieś dzwoni, ale nadal nie wiadomo gdzie. Budynek C to nazwa zespołu, a [Życie to podwórko] to tytuł płyty. Łał, to wreszcie trafiliśmy na odpowiednie podwórko. I co? Ano jest czad! A dokładnie [krzyk, wrzask, strach, ból, płacz]. Dlaczego? Bo świat ma w d. Kogo? W...one dzieciaki, które są w...ne na sku....ły świat. Oj, ostro tutaj, ostro. Słowa padają ostre jak żyleta. A to zaledwie słowa z dwóch piosenek [Krzyk] i [Dzieciaki]. Ta druga ma totalne przyśpieszenie, że aż trudno nadążyć. Piosenka ucieka przed [depresją i krwią]. Ale potem chłopaki piją sobie oranżadę na swoim podwórku. [Życie to podwórko] to taki punkowy klasyk, z ciekawą solówką. I co jeszcze robią? Kochają w [Kocham Cię]. Mimo, że oni [chcą, żebyś leżał, żebyś milczał, żebyś nie żył]. To wcale nie jest najgorszy punk, jak śpiewają w utworze [Najgorszy punk] - sama solówka w tym kawałku pokazuje, że ekipa wie, do czego służą instrumenty. [Jestem po prostu idealny]. Tak. A całość zaczyna [Wojna domowa] - tak, kiedyś był taki film. Tutaj trochę teorii barwy: [nie ma mowy o kolorach - są odcienie szarości]. A poza tym to najbardziej zróżnicowany kawałek na płycie. Rapowanki, psychodelia, nowoczesne brzmienie. Prawdziwa wojna podwórkowa! 

Budynek C wjechali z całej EPy! Punk rockowa wściekłość, oldschoolowy sznyt i bezkompromisowe flow. Tak czytamy na stronie zespołu. Tak, tak, tak, trzymajcie się dzieciaki. Kochajcie podwórka!

Więcej o zespole, w którym hałas na gitarze czyni Stefano [absolwent już z klasy 4gGa Technikum Poligraficzno-Administracyjnego w L], na stronach:

youtube.com/watch?v=5-dpEVCYttI

www.facebook.com/profile.php?id=100063747054601 



Życie to podwórku w L? 

Ha, kochajcie L! 

Harmonia rządzi, harmonia radzi, harmonia nigdy was nie zdradzi

Ten numer DTPzine został wzięty w... harmonię.  A tak, harmonia tu, harmonia tam. Harmonia  z boku, do góry, na dole i jeszcze z drugiej str...