wtorek, 22 sierpnia 2023

Jak Gargamel smerfów nie zeżarł, księżniczki oczarowały księżniczki, a krzesła grafikowi dały wygodę, potęgę i władzę!

O czym to ja miałem powiedzieć? A, już wiem. A teraz opowiem Wam, na ile sposobów można namalować krzesło. A tak. To popularne urządzenie powszechnego użytku. Te banalne cztery drągi zwieńczone parapetem. Krzesło, którego szukamy wzrokiem, gdy chcemy odpocząć, gdy bolą nas nogi, czy chcemy rozpłaszczyć nasze cztery litery. Od którego boli nas pupa, gdy za długo na nim siedzimy. Wiercimy się niemiłosiernie, gdy za twarde, za miękkie, za kolorowe, za lekkie, za ciężkie, zbyt składane, za mało mobilne. Krzesło, ot co. Zatem siadajcie. Bo będzie o tym, o czym miało być.

A zatem pewnego dnia wybrałem się do Muzeum Sztuk Użytkowych w Poznaniu. Mieści się ono na Górze Przemysła. I łączy swoją ekspozycję z budynkiem Zamku Królewskiego. Odrestaurowanego zamku z XIII wieku. Zwanego potocznie... Gargamelem. Dlaczego? Bo ten zamek jest po prostu zły, brzydki. Faktycznie jak czarodziej mieszkający w zrujnowanym zamku w sąsiedztwie lasu Smerfów. Smerfy to dla Gargamela najważniejszy składnik kamienia filozoficznego, a mówiąc bardziej przyziemnie, kawał masy, którą można ugotować i żeżreć! Dlatego ugania się za nimi od rana do nocy i zastawia różne pułpaki. Wraz ze swoim towarzyszem kotem Klakierem. Notabene Klakier oznacza w oryginale Azrael – imię anioła śmierci z religii islamu. Fajniusia bajusia, ale tak jak nowe, współczesne odcinki nie są tak fajne, jak te oryginalne, tak samo współczesny zamek nie jest tak fascynujący, jak ten historyczny. Ale nie o tym miało być. 

I tak podstarzały grafik wdrapał się raźno wraz ze swoimi córkami na wzgórze ulicą Ludgardy. Tak, już czytelnik wie, że grafik może mieć dzieci. Oczywiście głównym motywatorem dla płci pięknej miały być stroje, które się tutaj znajdują. I oczywiście były. Ochy, achy lały się na lewo i prawo. Księżniczki, damy. Koronki, falbanki. Biżuteria. Tak niewiele trzeba do szczęścia. Garści jagód, po których śpi się i śpi, w nadziei na słodkie usta. Ha, jakiś poeta tutaj mi się wkręcił. I jeszcze domki dla lalek były słodziusi i Barbi ślicznusia. Ale, żeby nie było. Dziewczynki i zbroje podziwiały, i broń, i inne gadżety. 

Ponad trzy godziny spędziliśmy we wspaniałych salach muzeum, a przecież jeszcze trzeba było wspiąć się na wieżę Gargamela i zachwycić się widokiem miasta. I hologram 3D obejrzeć. O hologramach to grafik długo mógłby mówić. Bo są i takie z projekcją na folii holograficznej i z projekcją na tiulu holograficznym. To te multimedialne. I są też hologramy - naklejki, czyli zrealizowane na płaszczyźnie obrazu. Ale nie o tym miało być.

Wróćmy do naszych krzeseł. A ściślej mówiąc, do wystawy czasowej, która akurat w muzeum miała miejsce. [Siedzisko. Krzesło. Tron. Plakaty ze zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu]. Bardzo poligraficzny plakat. Na nim klasyczny raster CMYK. Wykorzystany efekt mieszania się barw w druku. Takie motywy rajcują grafika. I tron ułożony z liter. Już na łamach RIPownika kilka razy wspominałem o randze typografii. Z komentarza do wystawy: [Krzesło może oznaczać władzę, pozycję, prestiż, potęgę i słabość, komfort i wygodę, ale też ból i cierpienie, a nawet śmierć. Zatem krzesło jest pewnego rodzaju metaforą: czasu, miejsca, ale przede wszystkim krzesło jest symbolem człowieka, humanizmu, a to sprawiło, że obok swojej podstawowej funkcji mebla użytkowego, zaistniało ono w sztuce także jako ważny element działań twórczych.] I jest tych plakatów kilkadziesiąt. Fascynują konceptem, warsztatem. Drukowane głównie offsetem lub sitodrukiem. Spędziłbym tutaj kolejne trzy godziny, gdyby nie moje milusińskie, które miały już ochotę usiąść. Wspaniała wystawa. Wspaniała lekcja grafiki i poligrafii.

COLLAGE [MONOTYPESHINE]
inspiracja: COLLAGE [MOONSHINE]

Potem przyszła pora na odpocznienie i kawałek dobrej muzyki. I co? Oczywiście, wybór mógł być tylko jeden. Collage i [Moonshine]. Legenda polskiego rocka progresywnego. To na tej płycie jest największy hit grupy, który podbił śp. Trójkę - [Living in the Moonlight]. Tutaj są cudowne [Heroes Cry], [In Your Eyes] czy [Moonshine]. Znawcy mówią, że to najpiękniejsza płyta polskiego neoprogresywu. Jest piękna. Wspaniały rok 1994. A na baśniowej okładce ogromny tron z diamentem, który jest niesiony przez spienione wody. Metafora. Spocznijcie, posłuchajcie, popatrzcie, podumajcie.

z graficznym pokręceniem / podstarzały graFIK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Harmonia rządzi, harmonia radzi, harmonia nigdy was nie zdradzi

Ten numer DTPzine został wzięty w... harmonię.  A tak, harmonia tu, harmonia tam. Harmonia  z boku, do góry, na dole i jeszcze z drugiej str...