poniedziałek, 21 listopada 2022

Antoni, co świętym został, mimo że Antonim zrazu nie był. Drobnica tekstowa i drobne druki. Uzdrowione świnie, gangi golumów i inne dziwadła. Potworki Boscha jednoczą świętych, literaturę i muzykę

 O czym to ja miałem powiedzieć? A teraz opowiem Wam o tym, że Antoni nie od razu był Antonim. Ki diabeł? Nie diabeł, a anioł. Bo Antoni świętym był. I nie ki diabeł, tylko kaj RIP powinno być. Skąd tutaj wyskoczył Antoni, który Antonim na początku nie był? A tak samo jak wyskoczył Jan Lubrański i jego kumpel drukarz i jeszcze jak wyskoczyło [Imię róży]. Chronologię już dawno diabli wzięli, ale teraz jak potomkinie moje usatysfakcjonowane są, że o ich pamiątce z wakacji napisałem [mam tutaj na myśli kartki z Leonardo da Printi różnie uszlachetnione], mogę wrócić do mojej pamiątki, która wcale nie była pierwszą, a którąś tam w kolejności. [Il nome della rosa] w kieszonkowym wydaniu. Egzemplarz wydrukowany z diapozytywów pierwszego wydania. O tym miało być, ale ostatecznie nie było.

Pamiętacie, kojarzycie? Diapozytywy. Stopka, w której wiele ciekawych informacji się znajduje. Ale to nie wszystko. Na okładce tego kieszonkowego wydania znajduje ciekawy obrazek. Ale zanim o nim, to jeszcze o tym kieszonkowym... Dużo tekstu trzeba zmieścić na dość małym formacie. Dlatego fonty nie są tutaj duże. Dla podstarzałego graFIKA ma to już teraz znaczenie. Drobnicy tekstowej już teraz nie przeczyta nawet w okularach do czytania, lupką się musi posiłkować, a to niewygodne jest przy literaturze tak zacnej objętości. O tak, takie jest doświadczanie starości, ale nie o tym miało być. 

Niedługo pod lupką poligraficzną będę musiał czytać. Ale jak? Bo to też za bardzo się nie da, bo pod takim powiększeniem, to już raster widać. Hm, ale gdy mowa o rastrze, to w przypadku tekstu takowego nie powinno być go widać. A dlaczego? Bo czarny tekst powinien być zawsze 100% K. Czyli zdefiniowany tylko w jednym kolorze - czarnym. Czyli drukowany jest z apli, czyli z pełnym kryciem farby. I tekst czarny powinien być zawsze nadrukowany. I najmniejsza wielkość fontu w kroju bezszeryfowym to 6 pt., szeryfowym 8 pt., a na apli to odpowiednio 8 pt. i 10 pt. Oczywiście różne drukarnie mogą sobie inaczej określać te minimalne wielkości tekstu, ale cel jest jeden: by tekst był czytelny. Chyba że ma być nieczytelny i drobnym drukiem. Ale nie o tym miało być.

Na okładce tego kieszonkowego wydania [Il nome della rosa] znajduje się fragment obrazu [Kuszenie św. Antoniego]. To dzieło mistrza Hieronima Boscha, które powstało w latach 1490 - 1500. Bosch był fanem św. Antoniego, a szczególnie jego wizji i dlatego często w swoich dziełach nawiązywał do tego świętego. A Antoni, żyjący na przełomie dwunastego i trzynastego stulecia, nie od razu był Antonim. Bo nazywał się Ferdynand Bullone i urodził się w Lizbonie w 1195 roku. Mimo iż u kanoników regularnych Franciszkanów zdobył wykształcenie teologiczne, to jednak księdzem nie został. Święcenia kapłańskie przyjął dopiero w 1200? roku w Monte Paolo koło Forli, gdzie prowadził pustelniczy tryb życia, jako że na skutek choroby, nie dane mu było zostać misjonarzem. Wtedy to Antoni, został Antonim i o tym miało być. 

A wizje musiał mieć odlotowe, skoro zainteresował się nim sam mistrz Bosch, którego przedstawiać na pewno nie trzeba. A świętego przedstawił w całkiem doborowym towarzystwie. Może nie na obrazie kurozająca, jak w kreskówce, o której było swego czasu, ale po lewej stronie Antoniego leży świnia, której święty przywrócił wzrok! Potem jest już tylko gorzej/lepiej - zależy od punktu widzenia. Zaraz, zaraz, czy to nie kurozając? Stwór trzyma w dłoniach młot i zamierza się na zwierzę. Potem są jakieś dziwadła co robią śmigus - dyngus [czy to nie pogański zwyczaj?], jest i Robin Hood, co wali z łuku, i jeszcze gang jakichś golumów, co napastują świętego. A Antoni? Siła spokoju. Jest niewzruszony. Odpiera szatańskie nasienie. A co to ma wspólnego z [Il nome della rosa]? A czy ja jestem od tego, by takie rzeczy wyjaśniać? Dziwadeł i w prozie Eco nie brakuje. 


DRUCKER CAN DRUCK [ANILINE]
inspiracja: DEAD CAN DANCE [AION]

A co ma Dead Can Dance do Boscha? Znów nie jestem od tego, by tego dociekać. Ale faktem jest, że na okładce tej doskonałej płyty znajduje się fragment dzieła mistrza [Ogród rozkoszy ziemskich]. Okładka godna dzieła Dead Can Dance. Wydawnictwo: 4AD. Rok 1990. Czas trwania: 36:05. Muzyka: niezwykła podróż po stylach Europy. Np. [Saltarello] to żywiołowy włoski taniec, [The Song Of The Sybil] to katalońska pieśń liturgiczna z XVI wieku, [As The Bell Rings The Maypole Spins] to jakby Bułgaria, [The Garden Of Zephirus] to pogańska ceremonia, [As the Bell Rings the Maypole Spins] nawiązuje do szkockich pieśni, [Radharc] brzmi po arabsku... I jeszcze [Mephisto] - czyste profanum. Bosch połączył nam Antoniego, co na początku Antonim nie był, kieszonkową edycję [Il nome della rosa] i wspaniały [Aion], którego RIPnięty może słuchać nie załączając jeszcze aparatu słuchowego.

z graficznym pokręceniem / podstarzały graFIK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Harmonia rządzi, harmonia radzi, harmonia nigdy was nie zdradzi

Ten numer DTPzine został wzięty w... harmonię.  A tak, harmonia tu, harmonia tam. Harmonia  z boku, do góry, na dole i jeszcze z drugiej str...